Dziś w nocy, ok. 4.30 coś zaczęło łomotać. Nikt nie wiedział co to i dlaczego zakłóca nasz sen. Czika również była zdezorientowana. Nie wiedziała czy szczekać, czy nie zawracać sobie tym głowy i spać dalej – po prostu stała w miejscu z opuszczoną kitą. Przypominało to, jakby ktoś walił prętem o kaloryfer. Jakoś poczekaliśmy do 9.00 i wykonaliśmy telefon do sąsiadki – u nich było dokładnie to samo! Rano sąsiad wychodził do pracy i zauważył, że podczas tego strasznego wiatru zerwał się piorunochron. On był sprawcą nieprzespanej nocy wszystkich mieszkańców klatki. Całe szczęście udało się to naprawić, chodź spółdzielnia nie raczyła przyjechać, ale daliśmy sobie radę sami.
Pies odsypiał dziś cały dzień.
Przyszła też zima- wstrętna, chłodnia zima… Brr... Śnieg jest wszędzie, po same łydki… Czika nie ma większej ochoty wychodzić na dwór – jest dla niej zdecydowanie za dużo białego, zimnego puchu i wiatr za bardzo wieje w uszy.
Zapraszam na Bobikowego bloga :)
OdpowiedzUsuńwww.bobidumapodlasia.blogspot.com